Dawno nie piłem browarów z Lwówka Śląskiego. Ostatnią przygodą była degustacja ich lagera wiedeńskiego pod koniec zeszłego roku. Był to wtedy książkowy przykład obecności diacetylu w złocistym trunku. Piwo waliło zjełczałym masłem tak, że nawet żul skumałby, że coś jest nie tak. Wiem, że problem był obecny również w innych ich produktach. Nie to, że się wtedy obraziłem, był to zapewne wypadek przy pracy, który jednak nie powinien się zdarzyć, ale przez zimę piłem praktycznie tylko swoje produkcje. Ostatnio ten dolnośląski browar odświeżył szatę graficzną wprowadzając nowe etykiety, i niejako przez to przypomniał mi się. Mam mieszane odczucia co do nich. Nie są złe, ale czy są lepsze od poprzednich to już nie wiem. Na bank na półce rzucają się w oczy. Jest to jednak zdecydowanie kontynuacja tradycyjnego podejścia do tematu. Taki target, że piwa te piją również starsi ludzie, których łatwo można odstraszyć nieodpowiednim wizerunkiem… Zdecydowanie na plus wprowadzenie firmowych, całkiem zgrabnych kapsli. Przejdźmy jednak do sedna, czyli do zawartości wybranych wczoraj butelek.
Lwówek Wrocławskie czyli pils, jako najsłabszy ekstraktowo (10%) poszedł na pierwszy ogień. Grube pęcherze piany stosunkowo szybko opadają do krążka, który utrzymuje się do końca. Zapach chmielu dosyć intensywny, trawiasty, a w tle jest też leciutko słodowo. W smaku jak na „dziesiątkę” przystało lekkie, rześkie, delikatne. Chmiel czuć ale nienachalnie. Goryczka fajna i przyjemna. Jestem w szoku. Wrocławskie, jak pamiętam, zawsze mi wchodziło, ale ta warka naprawdę im wyszła i spokojnie może konkurować z czeskimi odpowiednikami.
Nazwa: Wrocławskie
Ekstrakt: 10 %
Alkohol: 4,2 %
Ocena: 7,1/10 (dobre)
Następnie wypiłem Książecego. Piwo o złotej barwie oraz pianie podobnej do poprzednika. O zapachu słodu oraz… kapuśniaku. DMS! W ustach początkowa płytka słodowość, szybko ustępuje goryczce, całkiem wysokiej jak na lagera. Na finiszu czuć jednak słabą metaliczność, która trochę przeszkadza. Piwo jest wadliwe, na szczęście nie jakoś dobitnie, więc poszło całe. Ogólnie tą partię lepiej sobie odpuścić…
Nazwa: Książęcy
Ekstrakt: 12,1%
Alkohol: 5,5%
Ocena: 4,9/10 (mogło być lepiej)
Kolej na Lwówka Wiedeńskiego. Jest to styl za którym nie przepadam. Piana tak jak w Książęcym i Wrocławskim po 2 minutach opada do krążka, barwa miedziana. Klarowne. Zapach bardzo interesujący, bogaty, intensywnie słodowy. W smaku też oczywiście dominuje słód, tak jak na styl przystało oraz podpiekane, melanoidynowe akcenty. To wszystko kontrowane jest przez zauważalną goryczkę od chmielu Lubelskiego, co jest ciekawe, bo krajowi producenci zazwyczaj na tym etapie stosują Marynkę, która ma większą ilość alfakwasów. Piwo jest uwarzone zgodnie ze sztuką, i miłośników lagerów wiedeńskich powinno zadowolić bardziej niż mnie.
Nazwa: Wiedeński
Ekstrakt: 13 %
Alkohol: 5,5%
Ocena: 6/10 (spoko)
Na koniec pora na Belgijskie Pale Ale. Tu piana znika najszybciej, nie pozostawiając po sobie śladu. Zapachy mało intensywne; trochę owoców suszonych, trochę słodu, trochę chmielu. W ustach dominują smaki słodowe, z nutami przyprawowymi i owocowymi plus kończąca wszystko nawet przyzwoita goryczka. Wygląda na to, że znów piwo nie odbiega od stylu. Jest to jednak styl belgijski, więc nie mogę dać zbyt wiele punktów, ale przyczepić też nie ma się do czego.
Nazwa: Belg
Ekstrakt: 13%
Alkohol: 5%
Ocena: 5,5/10 (średnio)
Podsumowując krótko, jest całkiem spoko. Urzekł mnie naprawdę Wrocławski, którego z czystym sumieniem polecam. Rozczarował za to Książęcy ze swoimi wadami w postaci DMS i lekkiej metaliczności na finiszu. Pozostałe dwa są przyzwoite jednak do mnie, ze względu na style, nie przemawiają. Ogólnie wydaje mi się, że idzie to w dobrym kierunku. Oby tak dalej.
Jestem właśnie po Wrocławskim i napisze tak: piwko jest faktycznie zajebiście pijalne, lekkie, rześkie. Pianę miałem akurat fajną, bialuśką do samego końca, chociaż w sumie szybko piwo wyszło. Brakuje nam chyba takich lekkich djesjatek, na lato są idealne.
Probowalem wroclawskiego oraz wiedenskiego lwowka. Poprostu oniemialem tak zlego piwa nie pilem najbardziej zapamietalem pilsa metaliczny posmak ktory byl wyczuwalny od pierwszego lyka. Moze tak trafilem, za to porter z lwowka cudo :))