Domowa NZIPA na dwóch drożdżach.

Degustacji IPAs ciąg dalszy. Tym razem czas na piwo domowe, własnej produkcji, na chmielach z Nowej Zelandii. Co więcej, będzie to ekspertyza porównawcza tego samego browaru, z tym samym zasypem, tym samym chmielem, ale na różnych drożdżach. Jedne z Ameryki, drugie z UK. Jak to wpływa na ogół wrażeń? Zapraszam do lektury!

Idea była prosta; uwarzyć India Pale Ale nachmielone nowozelandzkimi wynalazkami. Padło na Southern Cross, Doktora Rudiego oraz rewelację, którą się wszyscy podniecają, określając jego zapach jako zapierający dech w cyckach, czyli Nelson Sauvina. Ten sam chmiel użyto w Humming Ale z Anchora. Dodatkowo gotuję w garze 50 litrowym, a fermentory mam 30stki, więc warka podzielona została na dwie części i zadane zostały dwa różne dżordże; American Ale II od Wyeast’a oraz Dry English 007 z WLP. Zasyp to 10,5 kilo słodu pale ale, 0,5 karmelowego 150 i tyle samo karmelowego 30. Wydajność słaba gdyż Blg wyszło około 15 przy 44 litrach brzeczki nastawnej…

nzipa 1

Zacznijmy od piwa na Amerykanach. Piana solidna, jak widać na zamieszczonym zdjęciu oblepia szkło prawie jak piwa angielskie pompowane z beczułek. Wysycenie na poziomie 3 gramów cukru trzcinowego na butelkę – umiarkowane. Niestety piwo jest mętne. Być może pochodzi to od chmielenia na zimno, które było w sumie minimalne – około gram Rudiego na litr piwa. Nie jest to także zmętnienie na zimno. Browar ma prawie 3 miesiące i się jeszcze nie wyklarował, i się nie wyklaruje bo jest już na ukończeniu. Niestety dużo osadów dostało się do fermentorów. Zapachy rzeczywiście świetne i intensywne. Czuć agrest, lekką sosnę oraz owoce tropikalne. Wcześniej była mocna multivitamina, co bardzo mnie denerwowało. Czas jednak pozwolił na przebicie się innych woni i teraz jest naprawdę fajnie. Smaki bardzo przyjemnie zbalansowane. Jest i goryczka i solidna podstawa słodowa oraz dosyć mocne posmaki chmielowe mimo, że nie użyłem go zbyt dużo na ten etap. Pijalność 1000; dla mnie, bo Ojciec stwierdził, że więcej niż dwóch nie wypije. Ale jak ktoś kiedyś powiedział, każdemu piwowarowi najbardziej smakują własne piwka 😉

nzipa 2

Drugie pół warki na WLP Dry English, jest nieco odmienne. Potwierdza się fakt, że bardzo dużo zależy od drożdży. O ile zapachy są takie same jak na Wyeastach American Ale II, to w smaku jest duża różnica. WLP Dry English niby „mocno odfermentowują, eliminując przy tym cukry resztkowe”. W obu przypadkach plato końcowe zeszło jednak do 3,5 stopni. Z doświadczenia wiem, że drożdże te zdecydowanie uwypuklają smaki chmielowe. Tu czas, mimo, że wcale go dużo nie upłynęło, nie zrobił dobrze temu piwu.  Wcześniej było bardzo rześkie i rzeczywiście angielskie w charakterze. Bardziej przypominało klasyczną IPA niż jej amerykański odpowiednik.Teraz niestety nie powala. Balans faktycznie w stronę goryczki, która jednak nie jest sympatyczna. Sprawia wrażenie plastikowej. Fakt jest jednak taki, że jestem w cugu od 3 dni, a co za tym idzie podejście mam bardzo krytyczne (jak i zniszczone kubki smakowe 😉

nzipa dry

Ogólnie jestem bardzo zadowolony z tych piw. Skłaniam się jednak bardziej w stronę drożdży od Wyeasta. W tym przypadku dały one bardzo zbalansowany i pijalny trunek z czystą goryczką i wspaniałymi zapachami. WLP Dry English niestety podbiły smaki w sposób, który nie do końca mi pasuje. Myślę, że na pewno coś jeszcze nie raz uwarzę z udziałem chmieli prosto z Nowej Zelandii, a wszystkim piwowarom polecam eksperymenty z nimi.

PS: Wkrótce podobne porównanie. Tym razem English Pale Ale na drożdżach Danstar; Nottingham i Windsor.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Degustacje, Piwowarzenie i oznaczony tagami , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *